Rzeź bezkręgowców – Joanna Chmielewska
Rzeź bezkręgowców to jedna z późnych książek Joanny Chmielewskiej. Wśród czytelników można spotkać się niekiedy z opinią, że ostatnie powieści autorki były już wtórne do tych pierwszych i uznanych za wybitne.
Jednak Joanna Chmielewska pozyskała sobie bardzo wierne grono fanów, a fani mają to do siebie, że znają cały dorobek pisarza, i ten z czasów najlepszej formy i ten trochę niższych lotów. Kiedy więc wygrzebałam w księgarni w wielkim koszu z przecenionymi książkami “Rzeź bezkręgowców” kupiłam ją bez wahania.
I jeśli mogę się czegoś przyczepić, to tylko wydawcy. Edycja niedawna, bo z roku 2016, wydawnictwa Olesiejuk, ukazała się w serii “Królowa Polskiego kryminału” i była polecana przez dziennik “Fakt”. I cóż, jakość wydania taka jak poziom polecającego, i w dodatku, wyraźnie niskobudżetowa, bowiem widocznie obcięto koszty związane z korektą. W książce znalazłam co najmniej pięć literówek…
Jednak wracając do fabuły, bohaterką jest, jak w większości książek Joanny Chmielewskiej, ona sama – czyli roztrzepana, ale za to bardzo dociekliwa i uwielbiająca kryminalne zagadki, Joanna. W dziwnych okolicznościach zostają zabici znani reżyserzy i osoby związane z telewizją, które mają na sumieniu kilka nieudanych ekranizacji i adaptacji powieści. Czyżby jakiś pisarz, wzburzony okaleczeniem jego dzieła na ekranie, postanowił się zemścić?
Oczywiście, jak u Chmielewskiej – śledztwo będzie prowadzone przez kilka barwnych postaci, a autorka będzie do czytelnika ciągle puszczać oko i bawić się konwencją.
Będzie też o życiu i życiowych sprawach, ciągle z poczuciem humoru, rzecz jasna, i z optymizmem, inaczej Joanna Chmielewska przecież nie umiała (jaka szkoda, że musimy o niej pisać w czasie przeszłym…).
I choć nie towarzyszył tej lekturze taki zachwyt, jak w przypadku “Lesia” lub “Wszyscy jesteśmy podejrzani”, to jednak było mi bardzo miło znów wejść do świata Joanny i jej przyjaciół: Martusi, Magdy czy inspektora Górskiego, usiąść w jej salonie przy lampce wina i patrzeć na taras pełen kotów…
Przy lekturze “Rzezi bezkręgowców” miałam to samo wrażenie, jak przy sześciu tomach “Autobiografii” autorki. Znów zobaczyłam kobietę, która jest przede wszystkim sobą, i nikogo nie stara się udawać. A już na pewno nie udaje, że jest idealną gospodynią – w jej lodówce jest głównie światło, jednak goście zawsze mogą liczyć na filiżankę herbaty (bo kawy to już niekoniecznie), lub na szklaneczkę czegoś mocniejszego. I kiedy tak czytałam rozważania Joanny na temat jej niedoskonałości, jako pani domu, przyszedł mi na myśli facebookowy fanpage “Chujowa Pani Domu”, który zresztą śledzę i którego autorce, Magdalenie Kostyszyn, mocno kibicuję i polecam jej książkę pod tym samym tytułem.
Dlaczego piszę o tym przy okazji książki Joanny Chmielewskiej? Bowiem właśnie Pani Joanna była orędowniczką opinii, aby nie postrzegać kobiet przez pryzmat tego, czy ich dom lśni, ale tego jakimi są osobowościami. Sama miała do ogromny dystans do swoich słabości i umiała się przyznać, że idealną panią domu nie jest, nie ma czasu na sprzątanie, od zakupów ma ludzi, a gotować owszem umie, ale po co się tak męczyć…
I myślę, że gdyby Pani Joanna mogła poznać “Chujową Panią Domu” przyklasnęłaby temu projektowi z entuzjazmem.