Chcesz mieć odlot? Czytaj!

Ostatnio kilka przeczytanych wiadomości skłoniło mnie do pewnych przemyśleń, z którymi postanowiłam się z Wami podzielić, Drodzy Czytelnicy.

Kilka dni temu, Gazeta Wyborcza i portal Lubimy Czytać przytoczyły raport Biblioteki Narodowej, z którego wynika, że Polacy z roku na rok czytają coraz mniej. Właściwie biją rekordy nieczytania – rok 2015 był najgorszym rokiem pod tym względem. Odsetek osób, które nie przeczytały ani jednej książki w zeszłym roku sięga 63%!
Wśród ankietowanych 57% stwierdziło, że książki zdarzało im się czytać tylko i wyłącznie 
w czasach szkolnych. Oznacza to, że wielu Polaków uważa czytanie za przykry, szkolny obowiązek. Niewielka liczba czyta dla przyjemności. 
Zapytano ankietowanych, którzy czytanie deklarowali, po jakich autorów sięgają. Zgadnijcie, jaki autor pojawiał się w odpowiedziach najczęściej? Mnie odpowiedź zadziwiła: Henryk Sienkiewicz. 
Z całym szacunkiem dla autora “Trylogii” – nie wierzę w aż taką jego popularność. Znamy jego dzieła, niektórzy lubią, inni niekoniecznie, czasem można do nich wrócić po latach…
Jednak, żeby ludzie masowo czytali “Ogniem i mieczem” – wybaczcie, ale nie wierzę. 
Obawiam się, że jest inna przyczyna, dla której ludzie wymieniają Sienkiewicza. Biorąc udział 
w ankiecie poświęconej czytelniczym zwyczajom, wstydzą się przyznać, że nie czytają prawie wcale, zaś na pytanie: “Jeśli Pan czyta, to którego autora?” odpowiadają nazwiskiem – wytrychem, znanym każdemu Polakowi. Wygodnie i bezpiecznie. 

Pod artykułami przytaczającymi wyniki tych badań pojawiły się komentarze internautów, a  w nich głosy zarzucające Bibliotece Narodowej, że nie bierze pod uwagę książek elektronicznych, czytników e-booków i tego, że czytelnictwo zaczyna się przenosić z papieru do świata wirtualnego, ale ciągle ma się dobrze. 
Osobiście nie zgadzam się. Sama czytam książki zarówno tradycyjne, jak i elektroniczne, 
o czym już pisałam. Jednak zawsze są to książki. Jeśli ktoś mnie zapyta, ile książek ostatnio przeczytałam, policzę zarówno jedne, jak i drugie. Filozofii w tym nie ma…

Statystyki zasmuciły nie tylko mnie. Również Szymona Majewskiego, który po ich przeczytaniu nakręcił ten oto filmik: 


Podpisuję się obiema rękami pod słowami Pana Szymona: dobra książka zapewnia niezły odlot. Odlot od rzeczywistości. Naprawdę, warto sobie zaaplikować taki naturalny narkotyk. Zresztą, czy znacie używkę, która ma same pozytywne skutki uboczne (no, może jedyny negatywny to taki, że rodzina się skarży jak za często siedzimy z nosem w książce…)??
Jak śpiewał pewien warszawski zespół reggae – “naturalna wibracja nie zabija” 🙂

Na koniec napiszę truizm, i choć powtarzają go wszystkie artykuły dotyczące czytelnictwa i jego kryzysu w Polsce, napisać go muszę: kto od dziecka widział czytające osoby, ten czyta. Kto czyta gazety, ten sięga po książki. Jeśli ktoś nie czyta prasy, nie zajmie się również czytaniem książek…

Z czytaniem jest jak ze śnieżną, toczącą się w dół kulą, która robi się coraz większa…

Zatem czytajmy – na głos naszym dzieciom, kiedy są małe, trochę większym dajmy przykład czytając sami…
Rozwoju cywilizacyjnego już nie zatrzymamy, nasze dzieci są już teraz wytworem epoki, w której papier i druk nie są jedynym źródłem wiedzy i informacji. Ale słowo pisane istnieje. 
Nasza w tym głowa, aby przyszłe pokolenia zechciały je przeczytać!


Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *