Tajemniczy ogród – Frances Hodgson Burnett
Dziś obchodziłby swoje urodziny Hans Christian Andersen.
Któż z nas nie zna jego baśni? Chociaż, jak spojrzymy na utwory Andersena okiem dorosłego, nie zobaczymy w nich sielskiego obrazu, a happy end, jeśli występuje, poprzedzony jest z reguły przerażającą historią. Zarówno baśnie Andersena, jak i innych znanych bajkopisarzy – braci Grimm – cechują się tym, że nie oszczędzają dziecku wszystkiego, co złe, brzydkie
i straszne. Jednak to właśnie ich baśnie przeszły do klasyki przez duże K, a ich bohaterowie stali się motywami obiegowymi naszej współczesnej kultury.
Może, po prostu, Andresen i bracia Grimm wierzyli w intelekt dzieci i wiedzieli, że z każdej historii mali czytelnicy będą umieli wyciągnąć budujące wnioski?
Lecz nie o znanych baśniach miał być ten post. Przecież każdy zna “Księżniczkę na ziarnku grochu”, “Królową śniegu”, czy też “Czerwonego kapturka”. Zainspirowana datą urodzin bajkopisarza Hansa Christiana Andersena, i tym, że co roku 2 kwietnia, w jego urodziny właśnie, obchodzimy Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci, wspomniałam swoje pierwsze czytelnicze kroki.
Oczywiście, najpierw czytała mi na głos mama (i, co obecnie raczej rzadkie, opowiadała mi bajki, te które kiedyś opowiadano jej). Był Andersen, byli bracia Grimm, był Brzechwa (o którym już niedługo na Moli Książkowej przeczytacie). Potem Muminki – do serii Tove Jansson wracałam później niejednokrotnie, już jako dorosła osoba. I z całą pewnością mogę stwierdzić, że niektóre tomy opowieści o Muminkach, zwłaszcza trzy ostatnie, to lektura raczej nie dla dzieci.
Jednak, “W dolinie Muminków” muszę uznać za jedną z moich pierwszych czytelniczych wycieczek do świata literatury. Chociaż nie pamiętam, czy przebrnęłam przez tę lekturę sama, czy z pomocą dorosłych.
Natomiast moją pierwszą, samodzielnie od deski do deski przeczytaną, książką, był “Tajemniczy ogród” F.H. Burnett.
Jest to opowieść o egocentrycznej dziewczynce Mary, która traci rodziców i zostaje przygarnięta przez swojego wuja, posiadającego rezydencję na angielskich wrzosowiskach. W wielkim domu, gdzie wuj rzadko przybywa, dziewczynka, pozostawiona sama sobie zaprzyjaźnia się
z ogrodnikiem i pewnego dnia okrywa na podwórzu tajemniczą furtkę…
Nie jest to koniec tajemnic. W nocy Mary często słyszy czyjś płacz. Zaintrygowana, którejś nocy pójdzie korytarzem i znajdzie się w pokoju, gdzie płacze pewien chłopiec…Kim był chłopiec, czym były spowodowane jego łzy i gdzie prowadziła tajemnicza furtka – dowiecie się na kartach książki.
Wydawałoby się, że kiedy czytałam “Tajemniczy ogród”, mając ok. 9 lat, rozumiałam historię Mary wprost, bez refleksji i tego “drugiego dna”, które zawsze towarzyszy lekturze u dorosłych.
A jednak, Andersen i bracia Grimm mieli rację: dzieci są w stanie analizować to co czytają! Przesłanie książki wówczas zrozumiałam, chociaż, być może, na swój dziecięcy sposób,
i niekoniecznie umiałabym to ubrać w słowa.
Zatem o czym jest “Tajemniczy ogród”? O tym, żeby nie uciekać przed swoimi uczuciami,
o empatii i otwarciu się na innych, o przyjaźni i radości jaką daje. Oraz o tym, że kontakt z naturą czyni cuda – a przecież uczą nas od małego, ze w “zdrowym ciele, zdrowy duch”.
“Tajemniczy ogród” został napisany w roku 1911. Mimo to wydaje mi się, że współczesne dzieciaki znajdą w tej książce coś dla siebie. Podsuwajmy więc dzieciom takie ponadczasowe lektury –
a nuż będzie to początek wspaniałej, czytelniczej przygody?
Dodam, że “Tajemniczy ogród” jest dostępny on line w serwisie Wolne Lektury. A jeśli ktoś ma ochotę na film, to bardzo wierną ekranizację tej książki zrealizowała Agnieszka Holland.
A Wy? Macie swój “Tajemniczy ogród”?