Chór sierot – Sophie Hannah

Usiadłam do klawiaruty, i przypomniał mi się jeden z moich ulubionych kabaretowych skeczy. 
A że jest on o literackim dziele, które każdy z nas zna, pozwolę go sobie tu przypomnieć:
 

 
No dobra, powiecie, ale o co chodzi z tą Antygoną? Nie o grecką tragedię tutaj idzie, ale o czynność grzebania… 
 
Drodzy Czytelnicy, znów grzebałam! Tak samo szczerze, jak Antygona w skeczu, przyznaję się – grzebałam… Na szczęście mnie nikt nie zamuruje, bo grzebała, w koszach z książkami w markecie! 
 
W ręce mi wpadły dwie książki, jedna świetna (o niej w następnym poście) druga, niestety, mniej zachwycająca – “Chór sierot” brytyjskiej autorki Sophie Hannah.
 
 
 
Zapewne ci czytelnicy, którzy lubią thriIlery, nazwisko pisarki znają. 
 
Ja coś niecoś kojarzyłam, i na tym koniec.. I jak może pamiętacie, Drodzy Czytelnicy, thriller do moich ulubionych gatunków nie należy. Mogłabym Wam teraz górnolotnie napisać, że literatury nie dzieli się na lepszą  gorszą, ale na dobrze i źle napisane książki… 
 
Ale nie będę ściemniać: na zakup “Chóru sierot” skusiłam się tylko dlatego, że na okładce umieszczono niniejszą zajawkę: “Koszmarnie dobre” Independent.
 
I jak się do tej kuszącej zapowiedzi odnieść? Powiem tak: może i koszmarnie, ale na pewno nie dobre…
 
Louise Beeston to typowa przedstawicielka brytyjskiej klasy średniej. Na pierwszy rzut oka powinna być szczęśliwa: ma dobrą pracę, ładny dom, udane małżeństwo i wspaniałego 7-letniego synka. Chłopiec jest w dodatku bardzo utalentowany muzycznie, i zdobywa prestiżowe stypendium w najlepszym chłopięcym chórze.
 
I tu zaczynają się schody. Louise nie może spać, bo jej sąsiad puszcza wieczorami głośną muzykę i nic sobie nie robi z próśb, aby tego zaprzestał. Poza tym, bohaterka tęskni za synem, ponieważ warunki stypendium wymagają, aby chłopak mieszkał w internacie. W pewnym momencie, Louise zaczyna słyszeć chóralne psalmy, śpiewane przez dzieci… Wydaje jej się, że to zemsta głośnego sąsiada za to, że zgłosiła do odpowiednich służb fakt zakłócania przez niego ciszy nocnej… Prawda zaś jest całkiem inna…
 
Brzmi ciekawie? Zarys historii jest niezły, z tym, że narracja jest poprowadzona tak, jakby Sophie Hannah zaczynała pisać jedną powieść, a kończyła zupełnie inną. I nie ma nic złego w zwrotach akcji, jednak muszą one do czegoś prowadzić i koniec końców, tworzyć jedną całość z fabułą. 
A tu po przeczytaniu trzech czwartych książki, które są w zasadzie monologiem kobiety na skraju załamania nerwowego, dostajemy nagle horror, w dodatku słaby…
 
Nie tylko ja nie mam dobrych wrażeń po lekturze “Chóru sierot”. Fani Sophie Hannah wypowiadali się, że w porównaniu z wcześniejszymi książkami pisarki, “Chór sierot” rozczarowuje. Cóż, nie znam pozostałej twórczości autorki, podobno ta wczesna zła nie była, Sophie Hannah otrzymała także Specsavers National Book Award w kategorii thriller. Poza tym, spadkobiercy Agathy Christie powierzyli jej kontynuację przygód Herkulesa Poirot, więc może z tym pisaniem nie jest aż tak źle…
 
Mnie Sophie Hannah na razie nie przekonała…
 
 
 
 
 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *