Pamięci, pamięci – Maria Stiepanowa
Kiedy dowiedziałam się o tym, że książka rosyjskiej poetki Marii Stiepanowej “Pamięci, pamięci” została okrzyknięta najważniejszą pozycją literatury rosyjskiej ostatnich lat, oczywiście od razu postanowiłam ją przeczytać. Nie spodziewałam się jednak, że “Pamięci, pamięci” wywrze na mnie tak wielki wpływ…
Ta lektura była niczym bombonierka pełna czekoladek. Takich, które smakujemy powoli czekając, aż czekolada się rozpłynie nam w ustach i poczujemy smak nadzienia. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że sięgając po kolejną czekoladkę, nie wiemy, jakie nadzienie trafimy tym razem. Przechodzenie od jednego do drugiego rozdziału “Pamięci, Pamięci” było niczym rozgryzanie kolejnych smakowitych, czekoladowych wnętrz…
Drodzy Czytelnicy, jeśli macie ochotę coś łatwego i szybkiego, to omińcie “Pamięci, pamięci” szerokim łukiem. Do tej lektury trzeba podejść spokojnie, znaleźć dla tej książki czas. Taki czas, kiedy będziecie mogli bez przeszkód zanurzyć się w jej języku, poruszanych wątkach i snutej przez autorkę historii.
‘Pamięci, pamięci” ma formę ni to reportażu, ni to eseju. Maria Stiepanowa próbuje w nim opowiedzieć dzieje swojej rodziny. Nieuchronnie dzieje te łączą się z historią Rosji, a jakże by inaczej! Czyż możliwym jest przejść przez życie i nie zostać naznaczonym epoką, w której przyszło nam żyć? Rodzinna historia staje się powoli dla Marii Stiepanowej punktem wyjścia do rozważań na temat pamięci w ogóle, pamięci jako zjawiska.
Czym jest nasza pamięć? Czy aby istniała wystarczy tylko nasza świadomość, że przed nami istnieli inni ludzie? Czy też potrzebujemy jakichś artefaktów, aby uwierzyć w ich istnienie? Jaką wartość noszą w sobie przedmioty należące do naszych przodków, pamiątki po nich? Stare, pożółkłe fotografie lub dziś przez nikogo niechciane, pokryte kurzem bibeloty naszych babć. Czy to aby nie właśnie w tych przedmiotach drzemie nasza międzypokoleniowa ciągłość, nasza tytułowa pamięć? W eseju Marii Stiepanowej te pytania wracają jak bumerang.
Drodzy Czytelnicy, czytając “Pamięci, pamięci” niepostrzeżenie pozwalamy autorce prowadzić się za rekę, jakbyśmy szli razem z nią leśną ścieżką. Dajemy się jej uwieść, wciągnąć w historię. I dochodzimy do wniosku, że ma całkowitą rację, że nie bez powodu w “Pamięci, pamięci” poświęca się tyle samo uwagi przedmiotom co i żywym ludziom. Nie wiem jak Was, ale mnie zawsze fascynowały stare fotografie.
A świadomość, że zostały na nich uwiecznione tylko nieliczne momenty, to zafascynowanie bardzo wzmacniały. Wszak dziś możemy robić setki zdjęć, kiedyś fotograficzna klisza dawała nam o wiele skromniejsze możliwości. Zdjęć rodzinnych nie robiono wiele, wyjście do fotografa było wydarzeniem. A potem przechowywano te rodzinne pamiątki, niczym relikwie. W mojej rodzinie do dziś każdy ma skrzyneczkę na fotografie, zrobioną ręcznie z pocztówek zszytych grubym ściegiem. Skrzyneczki te (identycznie wykonane, a różniące się od siebie tylko tym, co akurat przedstawiały pocztówki) zrobiła kiedyś członkom rodziny moja prababcia. Dziś mamy albumy, foldery na pulpicie komputera, ba! nawet całe dyski twarde pełne naszych zdjęć. Skrzyneczki jednak nikt z nas się nie pozbył…
To właśnie o tym jest “Pamięci, pamięci”. Żyjemy dopóty, dopóki istniejemy w czyjejś pamięci. A ta potrzebuje swoich “sprzętów” aby trwać…
W polskiej literaturze non – fiction również możemy znaleźć książkę poświęconą pamięci, można chociażby wspomnieć “Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy bądź “Nie ma” Mariusza Szczygła. U mnie ciągle czekające na półce na odrobinę czasu, mam jednak poczucie, że lektura “Pamięci, pamięci” przygotowała mnie na te książki i że niedługo po nie sięgnę.
Wypowiedź właśnie Marcina Wichy została przytoczona na okładce polskiego wydania “Pamięci, pamięci”. Polski autor nazwał “Pamięci, pamięci” “czułym esejem”. Drodzy czytelnicy, lepszy opis nie przychodzi mi do głowy, takie jest właśnie “Pamięci, pamięci”: napisane z wielką czułością!
A swoją drogą, Drodzy Czytelnicy, zastanawialiście się kiedyś, jakimi przedmiotami będzie się wspomagać pamięć kolejnych pokoleń? Nam babcie zostawiły stare zdjęcia i pożółkłe listy. My naszym wnukom zostawimy inne nośniki pamięci, przecież część naszego życia wiedziemy dziś wirtualnie. Może kiedyś któreś z moich wnuków zapyta: “jakie było hasło do e-maila babci?” lub wykrzyknie: “nie wyrzucaj tego pendrive’a, to zdjęcia babci Patrycji!”…