Kształt ruin – Juan Gabriel Vásquez
Drodzy Czytelnicy, są takie książki, których lektura dzieli nam życiorys na dwie części: “przed” i “po”. Takie, które odciskają pewne piętno, stanowią zakończenie pewnego etapu w naszym czytelnictwie, i tym samym są otwarciem kolejnej, nowej epoki. Nie są liczne, bowiem takich przełomów nie może być wiele. Nie są również lekturami łatwymi. W końcu żadna rewolucja, ta czytelnicza także, nie jest prostym i łatwym procesem.
W moim przypadku tak się dziwnie złożyło, że dwie książki, które mogłabym nazwać “przełomowymi” w moim życiu, wyszły spod piór pisarzy kolumbijskich. Przypadek? Trudno w to uwierzyć, biorąc pod uwagę, jak bardzo się te powieści przenikają! Pierwsza z nich to, jak już kiedyś pisałam, “Sto lat samotności” Gabriela Garcii Márqueza. Zrewolucjonizowała moje podejście do literatury, wprowadziła do mojego słownika pojęcie “realizm magiczny”, nauczyła mnie odbierać prozę niejako “szóstym zmysłem”. Czytając tę powieść po raz pierwszy, nie zwróciłam należytej uwagi na jej polityczno- społeczne tło, czyli Kolumbię z lat wojny domowej. To przyszło z czasem, po tym, jak przewertowałam ją kilka razy. Wtedy przez linijki tekstu zaczęło się przebijać echo historycznych faktów, dotarł do mnie ogrom przemocy i polityczny szach – mat towarzyszący niekończącej się walce konserwatystów z liberałami.
Trzeba trafu, że po ponad 20 latach znów trafia w moje ręce przełomowa książka. Również kolumbijskiego pisarza i również poruszająca skomplikowany temat historii Kolumbii, historii pełnej przemocy i konfliktu zdającego się nie mieć końca. I to właśnie o niej dziś chciałabym Wam opowiedzieć. Mowa o powieści “Kształt ruin” Juana Gabriela Vásqueza.
To opowieść o szkatułkowej konstrukcji, w której autor łączy swoją własną autobiografię z historią kraju, w którym się urodził i dorastał. Historia zaczyna się od wymuszonego pobytu autora i jego małżonki w rodzinnej Bogocie. Małżeństwo spodziewa się potomstwa, i tak się składa, że żona Vásqueza musi być hospitalizowana aż do rozwiązania ciąży – oczekuje bliźniaków, co sprawia, że medyczne komplikacje przykuwają ją do szpitalnego łóżka. Przebywający, siłą rzeczy, często w szpitalu Vásquez zaprzyjaźnia się z pewnym lekarzem. Któregoś wieczoru przyjmuje jego zaproszenie na kolację i poznaje Carlosa Carballo. Carlos, jak się okazuje, jest wyznawcą spiskowych teorii dziejów Kolumbii, i dość brutalnie wkracza w życie naszego bohatera, wciągając go w swoje sprawy.
Vásquez początkowo traktuje Carlosa jak nieszkodliwego wariata, który wierzy w rzeczy niestworzone. Z biegiem czasu jednak, poznając kolejne szczegóły spraw, które opętały umysł Carlosa Carballo, Vásquez sam zaczyna się zastanawiać jak naprawdę potoczyły się wydarzenia mające szczególne znaczenie dla historii Kolumbii? Swoje trzy grosze dokłada również zaprzyjaźniony doktor, który podsyca ciekawość Vásqueza pokazując mu dwa artefakty: kręg pochodzący z kręgosłupa lidera Kolumbijskiej Partii Liberalnej – Jorge Eliécera Gaitána – zamordowanego 9 kwietnia 1948 roku oraz fragment czaszki generała Rafaela Uribe Uribe – dowódcy walczącego w Wojnie Tysiąca Dni, potem lidera kolumbijskich Liberałów, zabitego na ulicach Bogoty w 1914 roku przez dwóch napastników. Niewielkie kawałki ciała, szczątki brutalnie zamordowanych przywódców, tytułowe “ruiny” ludzkiego ciała. Okazuje się, że są w stanie przekazać fragmenty historii, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. A dzięki takim “nieszkodliwym wariatom” jak Carlos Carballo, można ocalić od zapomnienia prawdziwe wydarzenia. Zadać pytanie o to, jak było naprawdę?
Abyście się dowiedzieli, jak te dwie postaci i wydarzenia historyczne się ze sobą łączą, co mają wspólnego, co odkryje Vásquez i czego się dowie od Carballa na temat historii swojego kraju, muszę odesłać Was, Drodzy Czytelnicy, do lektury. Mnogość wątków i szkatułkowa konstrukcja bowiem nie pozwolą na krótkie i treściwe streszczenie, a i lektura ma inny smak, jeśli niesie ze sobą niespodziankę.
“Kształt ruin” to powieść o prawdzie i jej poszukiwaniu. O tym, jak często oficjalnie przyjmowana wersja wydarzeń różni się od tej faktycznej. Po przeczytaniu powieści Vásqueza ma się ochotę zweryfikować wszystko, co do tej pory nauczono nas na temat historii i politycznych wydarzeń. Zadajemy sobie pytanie, czy nasz stan wiedzy o świecie jest obiektywnym zbiorem faktów, czy też spreparowaną papką, przygotowaną specjalnie po to, aby uśpić naszą czujność. Vásquez stawia również pytanie, czy aby nie jest nam wygodnie z tą gotową wersją wydarzeń podaną pod nos. To postać Carballa wytrąca głównego bohatera, a przy tym i czytelnika, ze strefy komfortu i każe zadać sobie pytanie: chcę prawdy czy wolę wygodę?
W naszej epoce, gdzie większość informacji podawanych na portalach, informacyjnych tylko z nazwy, to fake news’y, pytanie stawiane przez Vásqueza są bardziej niż aktualne. Ta kwestia prowadzi autora prosto to tematu mechanizmu, jakim się rządzą teorie spiskowe. Jak powstają miejskie legendy? Jak to się dzieje, że nieprawdziwa wersja wydarzeń powoli zaczyna żyć własnym życiem?
Jednak nie tylko o tym jest “Kształt ruin”. Jest to również opowieść o odwiecznej walce o władzę i o tym, że manipulacja informacją pomaga te władzę pozyskiwać. Chodzi oczywiście o wpływ na opinię publiczną i na zjednywanie sobie zwolenników wśród tłumu. Temat także bardzo na czasie, zwłaszcza w naszym kraju, gdzie propaganda i cenzura wróciły z lamusa i mają się wręcz świetnie.
Ponadto, Vásquez zwraca naszą uwagę, że niekończąca się w Kolumbii walka między konserwatystami a liberałami stała się przyczyną niepotrzebnej przemocy. Na stałe wkradła się w dusze Kolumbijczyków, zasiała nienawiść, wrogość i nieufność. W imię przekonań politycznych i za sprawą manipulacji. Łatwiej jest uczyć się na cudzych błędach niż własnych – może “Kształt ruin” powinien stać się dla Polaków lekturą obowiązkową?
Do “Kształtu ruin” będę wracać, jest to bowiem wielowymiarowa książka, i zapewne mogę w niej wiele jeszcze odkryć. Moją opinię, że to wyjątkowa powieść podzieliło zresztą jury The Mam Booker Prize, bowiem Vásquez został zwycięzcą tej nagrody w roku 2019. W pełni zasłużenie. W dodatku, czytelników znających język hiszpański “Kształt ruin” stanowi nie lada kąsek – jako że w powieści pomieszane są fakty historyczne, autobiograficzne autora, i fikcja, wplecione są w tekst oryginalne artykuły prasowe z czasów opisywanych w książce, dotyczące np. zamachu na Gaitána, lub wydarzeń zwanych el Bogotazo.
A co łączy “Kształt ruin” ze “Sto lat samotności”, oprócz tego, ze autorzy obu książek pochodzą z Kolumbii? Generał Uribe Uribe. Pułkownik Aureliano Buendía, jedna z wyrazistszych postaci powieści Márqueza ponoć była wzorowana na osobie generała… Oboje walczyli o to, w co wierzyli, żaden jednak nie wygrał z wielką polityką i manipulacjami na szczycie władzy.
Przeczytajcie zatem “Kształt ruin” , Drodzy Czytelnicy, niechaj będzie on dla nas lekcją historii i wiedzy o społeczeństwie w pigułce, ku przestrodze, gdyż historia lubi się powtarzać…