Władca pierścieni – John Ronald Reuel Tolkien
Powieść, której nikomu polecać nie trzeba. Oczywiście, za sprawą bardzo udanej ekranizacji Petera Jacksona, ale i nie tylko, ponieważ „Władca pierścieni” jest pozycją, o której słyszał niemal każdy, mimo iż nurt literatury jaki reprezentuje jest iście niszowy.
Właściwie, ukazanie się „Władcy pierścieni” w roku 1954 w Anglii możemy uznać za datę narodzin gatunku fantasy, a Tolkiena za jego ojca.
Wiele osób myśli, że składający się z trzech części „Władca” jest trylogią. Jednak nie było to zamysłem autora, a jedynie z przyczyn techniczno-wydawniczych powieść została wydana w trzech tomach: „Drużyna Pierścienia”, „Dwie Wieże” oraz „Powrót króla”. Na każdy tom składają się dwie księgi, zatem całość to sześć ksiąg, w których wydarzenia następują w porządku chronologicznym.
Większość z nas zna fabułę „Władcy pierścieni”. Przypomnijmy: Młody hobbit, Frodo Baggins, krewniak Bilba, głównego bohatera “Hobbit, czyli tam i z powrotem” bierze na swoje barki misję, która wydaje się być karkołomna, a od której zależy los całego Śródziemia. Musi udać się do Mordoru – krainy cienia, gdzie mieszka Zło, aby zniszczyć Jedyny Pierścień. Ów pierścień, został wykuty przez Saurona – władcę ciemności, i tylko ten pierścień może dać mu władzę nad światem.
O interpretacji „Władcy pierścieni” mówiło się wiele. Tolkien pisał swoje dzieło długo, przez 12 lat, również w trudnym czasie II wojny światowej. Dlatego też, często traktowano jego powieść jak alegorię tamtego czasu. Porównywano również misję głównego bohatera do męki Jezusa Chrystusa.
Czy słusznie? Obojętnie, czy ktoś na kartach tej książki odnajdzie metaforę odwiecznej walki dobra ze złem lub, w postaci Saurona zobaczy Hitlera, czy też będzie z wielką przyjemnością
i wypiekami na twarzy będzie po prostu śledził liczne przygody bohaterów.
i wypiekami na twarzy będzie po prostu śledził liczne przygody bohaterów.
Tak czy inaczej, ta powieść to majstersztyk.