Wspomnienia chałturzystki – Stefania Grodzieńska

Postanowienie, że “Wspomnienia chałturzystki” przeczytać muszę powzięłam już dawno temu, 
a dokładnie wówczas, kiedy czytałam jeden z wywiadów z Joanną Chmielewską, która zapytana o ulubione książki, na pierwszym miejscu wymieniła właśnie “Wspomnienia chałturzystki” Stefanii Grodzieńskiej.
 
Nie jest to jednak książka, którą kupicie w pierwszej lepszej księgarnii. Mimo wznowienia w roku 2002, ciężko zdobyć nowy egzemplarz, czy to w księgraniach tradycyjnych, czy też internetowych. Prawdziwy biały kruk. 
 
Cały czas mając chęć tę książkę przeczytać, raz po raz o postanowieniu sprawdzenia co też tak w tej książce urzekło Joannę Chmielewską sobie przypominając, szukanie “Wspomnień chałturzystki” spokojnie i “bez spiny” kontynuowałam.
 
Aż do momentu, kiedy postawilam zdobyć jakiś egzemplarz za wszelką cenę, gdyż o autorce – Stefanii Grodzieńskiej – przeczytałam w “Nienachalnej z urody” Marii Czubaszek same superlatywy.
 
Dla ciekawych jak się moje poszukiwania zakończyły wspomnę, że w sukurs mi przyszły internetowe antykwariaty, w których można tanio nabyć prawdziwe skarby, prawdziwy raj dla książkowych szperaczy!
 
 
 
Czubaszek pisała o Grodzieńskiej bardziej w kontekście jej aktorsktwa teatralnego.
 
 
 
We “Wspomnieniach chałturzystki” sama Grodzienska przedstawia się jako, co najwyżej, “chałturzytska” a więc do siebie puszcza oko i z humorem traktuje swój zawód. 
 
No własnie, z humorem. Stefianię Grodzieńską nazywano bowiem pierwszą damą polskiego humoru. I, co najważniejsze, była kimś więcej nż tylko “chalturzystką”.
 
Po pierwsze, aktorką estradową i teatralną, autorką tekstów satyrycznych, felietonistką oraz konferansjerką własnie.
Z wykształcenia tancerka baletowa, przed Drugą Wojną Światową tancerka rewiowa, później współpracownica Fryderyka Jarosego, prywatnie żona Jerzego Jurandota
 
Prawda, że imponujący to zestaw?
 
 
 
Teksty Grodzieńskiej wykonywali najlepsi: Irena Kwiatkowska, Hanka Bielicka, Adolf Dymsza, Alina Janowka, Kalina Jędrusik czy Bogdan Kobiela. Aby dotrzeć do publiczności z programami rozrywkowymi, aktorzy przemierzali Polskę wzdłuż i wszerz, żyjąc praktycznie na walizkach. 
W tych podróżach, jak zapewne się domyślacie, zdarzały się różne sytuacje, z tymi śmiesznymi i absurdalnymi na czele. Starczyło ich zatem Stefanii Grodzieńskiej na wydanie niejednej “wspomnieniowej” książki. 
 
“Wspomnienia chałturzystki” wyróżniają się jednak tym, że są zbeletryzowane. 
Wspominki i anegdotki z życia aktorów estradowych opowiedziane są w kontekście dwóch dni, które autorka spędziła w pewnym mieście powiatowym. 
 
W zamierzeniu, miał to być weekend sentymentalny, Godzieńska wybrała się tam, aby spotkać się z przyjacielem z młodzieńczych lat. Karol, jej były narzeczony, z którym pozostała 
w przyjacielskich stosunkach, mieszkał zagranicą, i miał spędzić kilka dni u rodziny właśnie 
w pewnym powiatowym mieście. Powiadomiona o tym listownie Stefania przybyła tam pociągiem i od razu spóbowała się z przyjacielem skontaktować. 
 
I tu zaczyna się komedia pomyłek, podczas której Stefania Grodzieńska, próbuje namierzyć Karola (przypomnijmy, rzecz dzieje sie w czasach, w których nawet telefon stacjonarny był niejakim luksusem, a podstawowym środkiem lokomocji pociąg, nie wiadomo dlaczego nazywany pospiesznym). Zanim to jednak nastąpi, wplącze się w mały obyczajowy skandal z lokalnym romansem w tle i wystapi na scenie w szybko i własnoręcznie przerobionej sukience. 
 
Wydarzenia opisane we “Wspomnieniach chłaturzystki” są prawdziwe, o czym przekonuje sama autorka, i puszczając oko do czytelnika, pisze takie ostrzeżenie na początku książki:
“Uwaga: wszystkie zdarzenia i postacie w niniejszym opowiadaniu są autentyczne. Osoby usiłujące prostowac lub zaprzeczać, uznane zostaną za pozbawionych poczucia humoru nudziarzy.”
 
“Wspomnienia chałturzystki” miały być z założenia śmieszne i miały czytelnika, przede wszystkim, ubawić. I to wyszło autorce nad wyraz dobrze. Ale myślę, że miały też dla niej wartość sentymentalną. Oprócz tego, że Grodzieńska, ciągle pod pretekstem żartów i anegdot z życia artystów, pokazała się jako dobry psycholog i znawca kobiecej duszy, to we “Wspomnieniach chałturzystki” chciała też oddać cześć przyjaźni. 
Przyjaźni pomiędzy kobietą i mężczyzną w tym akurat przypadku. Która, mimo tego, co sądzą niektórzy może istnieć, i trwać latami. Nawet jeśli czasem zdarzy jej się zboczyć z platonicznej ścieżki…
 
Zapytacie mnie jednak, Drodzy Czytelnicy, czy dowiedziałam się co tak urzekło w tej książce Joannę Chmielewską? Cóż, każdy z nas spotkał w swoim życiu osoby, które mają podobne spojrzenie na świat i podobne poczucie humoru. Mówi się wówczas, że “odbieramy na tych samych falach”. Z reguły jest to początek co najmniej dobrej znajomości, jeśli nie długoletniej przyjaźni. 
 
No i właśnie Grodzieńska i Chmielewska odbierały niewątpliwie na tych samych falach – miały przede wszystkim, to samo wyczucie absurdu i humoru, oraz identyczne podejście do życia. 
Z dystansem, czasem przekąsem, pewną pokorą, i zawsze, ale to zawsze, z pogodą ducha. 
 
Grodzieńska musiała być dla Chmielewskiej wzorem, bowiem dostrzegłam pewne podobieństwo w ich twórczości, powiedziałabym, “wydawnicze”. We “Wspomnianiach chałturzystki” pojawiają się ilustracje Lecha Zahorskiego, przezabawne zresztą, i w pełni oddające treść opowiadania. 
 

 

 
 

Kiedyś dostałam w prezencie urodzinowym dwie książeczki Joanny Chmielewkiej, które tematyką i gatunkiem odbiegały od jej głównej twórczości: były to poradniki, “Jak wytrzymać z mężczyzną?” oraz “Jak wytrzymać ze wspólczesną kobietą”. 



Była to lektura z gatunku, łatwych, lekkich i przyjemnych, ja jednak niejednokrotnie do niej wracałam, głównie wtedy, gdy potrzebowałam poprawić sobie humor. Bo, jak się zapewne domyślacie, były to poradniki napisane z przymrużeniem oka. Co wspólnego mają ze “Wspomnieniami chałturzystki”? Grafikę. 

 
 
 
Niestety nie mogę sprawdzić, kto był autorem ilustracji w “Jak wytrzymać…” ot tak, podchodząc do półki, bowiem obie książki straciłam. Z Internetu, niestety, też nie udało mi się dowiedzieć kto poradniki Chmielewskiej ilustrował, ale przyrzec bym mogła, że grafika jest łudząco podobna do kreski Zahorskiego we “Wspomnieniach chalturzystki”. 
I chociaż raczej niemożliwym jest, aby autorem ilustracji w obydwu wydawnictwach był Lech Zahorski (choć może się mylę? może ktoś z Czytelników wyprowadzi mnie z błędu?) to wydaje mi się, że Joanna Chmielewka tą właśnie oprawą graficzną chciała odnieść się do swojej ulubionej książki, oddać swoistą cześć Stefanii Grodzieńskiej, pierwszej damie polskiego humoru…


Tym, który chcieliby się dowiedzieć więcej o życiu i twórczości Stefanii Grodzieńskiej, polecami ten artykuł. 
 
A jeśli chcecie dowiedzieć się, jak wyglądały “od kuchni” domy kultury, jak radzili sobie aktorzy estradowi z drobnymi przeciwnościami losu (jak np. stołek dla pianisty z trzema nogami, albo szczur wychodzący w trakcie występu na scenę) oraz wreszcie, czy Stefania w końcu Karola odnalazła w pewnym powiatowym mieście, przeczytajcie “Wspomnienia Chałturzystki”. 
 
 
 
 
 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *