Autostopem przez galaktykę – Douglas Adams
Czy istnieje życie poza Ziemią – o tym naukowcy dyskutują i dyskutują… Czy są jakieś myślące istoty we Wszechświecie, inne niż człowiek, tego też z całą pewnością nie wiemy. A wyobraźcie sobie, Drodzy Czytelnicy, że nagle dochodzi do kontaktu ludzi z obcą cywilizacją. Albo, że Ziemia przestaje istnieć, a my zmuszeni jesteśmy do obcowania z istotami pozaziemskimi… Właśnie to spotyka głównego bohatera powieści Douglasa Adamsa “Autostopem przez galaktykę”, Artura. Otóż, w pewien czwartek najpierw okazuje się, że jego dom został przeznaczony do rozbiórki, bo przeprowadzana będzie tamtędy autostrada, aby następnie Artur dowiaduje się, że cała Ziemia ma zostać zniszczona, bo… przez tę część Kosmosu ma przebiegać… autostrada, ale międzygalaktyczna!
Wiadomość tę przekazuje mu Ford – jego przyjaciel, który okazuje się być kosmitą piszącym przewodnik dla galaktycznych autostopowiczów. Będą zabawne przygody, różne planety i ich mieszkańcy. I angielski, irracjonalny humor. A pod koniec lektury stwierdzicie, Drodzy Czytelnicy, że my ludzie stanowimy jedynie pyłek we Wszechświecie. I, że na pytanie: “czy życie, w ogóle ma sens?” właściwie odpowiedzi nie ma… Jeśli mam podsumować “Autostopem” jednym zdaniem, to muszę zacytować kultowy kabaret POTEM: “Absurd, absurd i jeszcze raz czarny humor”…
Będę z Wami szczera, Drodzy Czytelnicy: jest mi trochę ciężko jednoznacznie ocenić “Autostopem przez Galaktykę”. I z opinii, które inni “czytacze” zostawili po tej lekturze w sieci, także wieje ambiwalencją…
Po pierwsze, sięgając po “Autostopem przez galaktykę” byłam świadoma, że to pozycja science – fiction. Zatem automatycznie skojarzyła się mi ona z klasyką, czyli Stanisławem Lemem. I to moje “zlemizowanie” spowodowało niedosyt po lekturze. Brakowało mi intelektu i erudycji Lema, przez co “Autostopem przez galaktykę” wydawało mi się jakieś takie “płaskie”, bez głębi… Zdarzenia następowały zupełnie w nielogicznym porządku, boharetowie jakoś tak dziwnie wychodzili bez szwanku z najdziwniejszych perypetii… Jeszcze “fiction” mogło jakoś być, ale jeśli chodzi o “science”, to nawet dla takiego “żółtodzioba” jak ja, jasnym było,, że autor o nauce nie ma pojęcia.
I dlatego, na pierwszy rzut oka, “Autostopem przez galaktykę” może zniechęcić, zwlaszcza czytelników, którzy mieli już styczność z literaturą science – fiction. Jednakże, na pewnym etapie lektury pomyślałam, że chyba przyjmuję złą optykę, jesli chodzi o tę książkę. W sumie, ma ona wszystkie cechy pastiszu i może właśnie jako pastisz literatury science – fiction należy ją postrzegać? A więc przerysowanie, uproszczenie treści na rzecz wyolbrzymienia pewnych cech, obraz jak z krzywego zwierciadła, czasem brak logicznego powiązania wydarzeń – to wszystko odnajdziemy w “Autostopem przez galaktykę”. Nie doszukujmy się więc może wiekiej głębi, a poddajmy się totalnie absurdalnemu poczuciu humoru?
“Autostopem przez galaktykę” pierwotnie zostalo stworzone jako radiowy serial, puszczany na antenie BBC.
W roku 2005 doczekało się długometrażowej ekranizacji.
Zarówno film,jak i książka mają sporą grupę fanów, choć i krytyków nie brakuje. Dla niekórych to książka kultowa, a pewne pojęcia i wyrażenia z “Autostopem przez galaktykę” weszły do żargonu jej “wyznawców”. Douglas Adams kontynuował tę powieść i, koniec końcow, powstało 5 utworów, znanych jako “trylogia w pięciu częściach”. Składają się na nią: “Restauracja na krańcu Wszechświata”, “Życie, Wszechświat i cała reszta”, “Cześć i dzięki za ryby” oraz “W zasadzie niegroźna”.
Podobno kolejne części są lepsze od “Autostopem” choć są z nią oczywiśie spójne, a seria stanowi pewną całość.
Istnieje tylko jeden sposób żeby się o tym przekonać, Drodzy Czytelnicy. Zapraszam więc do lektury!