Zgiełk czasu – Julian Barnes
Człowiek spakował kilka niezbędnych rzeczy do walizki i czeka.
Przed windą, w budynku, w którym mieszka. Czeka, aż go zabiorą. Siada przed windą co wieczór, na każdy jej szmer nerwowo przełykając ślinę i pytając siebie :”czy to już?” Aby rankiem znów powlec się do mieszkania. Ale czy poczuciem ulgi? Że jeszcze nie. Nie tym razem…
“Zgiełk czasu” Juliana Barnesa to fikcyjne opowiadanie oparte na biografii rosyjskiego kompozytora Dmitrija Szostakowicza. Sięgając po “Zgiełk czasu” zapytywałam sama siebie czy Brytyjczyk będzie w stanie oddać psychikę człowieka żyjącego w Związku Radzieckim w okresie stalinizmu? Ale mistrzowi prozy, bo tak niektórzy nazywają Juliana Barnesa (z czym zresztą zgodzic się muszę) udało się jeszcze więcej… Nie tylko odtworzył psychikę zwykłego człowieka postawionego twarzą w twarz z reżimem. Odtworzył Artystę zmuszonego do funkcjonowania w totalitarnym systemie…
Czy proces twórczy może zostać podporządkowany jednej, jedynie słusznej, idei? Czy Artysta może tworzyć wg dyktanda dyktatorów? A jeśli nawet się to uda, to jakim kosztem? Czy w muzyce można słuchacza oszukać? Czy w Sztuce, w ogóle, można odbiorcę okłamać?
Na te pytania próbuje znaleźć odpowiedź Barnes w “Zgiełku czasu”, i w tym celu “pożycza” sobie życiorys Dmitrija Szostakowicza – jednego z najlepszych kompozytorów XX wieku.
Powieść nie jest długa, ale brak obszerności wynagradza styl Juliana Barnesa. Czytając “Zgiełk czasu”, będziecie mieli wrażenie, Drodzy Czytelnicy, że przenosicie się w czasie i sami co wieczór pakujecie walizkę, na wypadek gdyby to właśnie dziś mielibyście zostać aresztowani. To kunszt Barnesa spowoduje, że odniesiecie wrażenie, iż to sam Dmitrij Szostakowicz opowiada Wam swoją historię. A ta była niesamowita i dramatyczna jednocześnie…
Na muzyce nie znam się szczególnie, a o muzyce symfonicznej absolutnie nic a nic nie wiem.
A właśnie utwory symfonicznie były wyznacznikiem dorobku Szostakiewicza. Nie będę więc rozwodzić się nad tym, dlaczego muzyka Szostakiewicza była rewolucyjna w tamtym czasie, i dlaczego właśnie z tego powodu została potępiona przez sowiecką władzę. O tym dowiedzieć się możecie z wielu źródeł. Dość powiedzieć, że dlatego Szostakiewicz był postacią tragiczną – artysta, którego geniusz wyprzedził własną epokę, a na domiar złego podpadł ludowej władzy – sami możecie sobie, Drodzy Czytelnicy, wyobrazić tego konsekwencje. Bo cóż może począć kompozytor w epoce i kraju, w którym są “kompozytorzy żywi ale zastraszeni, albo martwi“…
Muzyki lepiej słuchać, niż o niej pisać, prawda? Zatem zapraszam do wysłuchania opery Szostakiewicza, która wywołała złość Stalina i przez którą kompozytor popadł w niemałe kłopoty: “Lady Makbet mceńskiego powiatu”:
A wracając do literatury, oprócz dylematu: tworzenie wolnej sztuki czy życie, w “Zgiełku czasu” znajdziecie uniwersalne odniesienie do losu każdego człowieka. Tak jakby Julian Barnes chciał nam powiedzieć że własnego losu i przeznaczenia nie da się ominąć bądź zmienić, a to co nieuniknione, musi nastąpić…
O tym przeczytacie w ciekawym artykule Anny Dębowskiej,”Dymitr Szostakowicz: geniusz, który żył za długo, bohaterem dwóch rewelacyjnych książek“, więc rozpisywać się długo nie będę – autorka artykułu zrobi to lepiej ode mnie.
Na koniec, kilka słów o wątku artysty i zniewolenia go przez władzę, czy też politycznych naciskach na sztukę. Temat to ciągle aktualny i wcale nienowy… Także w literaturze… Poruszony choćby w dawno już przeze mnie opisywanym “Życiu Pana Moliera“. Michaiła Bułhakowa – autora, który władzę ludową znał jak zły szeląg…
Cóż, jest takie przysłowie: “obyś żył w ciekawych czasach…”
Hmmm, czy na pewno powinniśmy tego życzyć artystom?