Pijane banany – Petr Šabach
Witajcie w Nowym Roku Drodzy Czytelnicy!
Jeśli macie ochotę na chwilę wytchnienia i zaszycie się na kanapie pod ciepłym kocykiem, to bardzo by się przydała jakaś fajna lektura, prawda? Taka lekka, dowcipna, i choć niewymagająca, to napisana z ikrą.
A żeby dobrze zacząć rok, z uśmiechem na ustach i w dobrym nastroju, to może skusicie się na czeską prozę?
Petra Šabacha nie trzeba raczej przedstawiać. Kontynuator czeskiej tradycji literackiej, naśladowca Bohumila Hrabala i Jarosława Haszka, mistrz dowcipu i anegdoty – tak o tym autorze się mówi…
Osobiście dawno nie sięgałam, ani po prozę czeską samą w sobie, ani też po Šabacha. “Gówno się pali” i “Masłem do dołu” już Wam kiedyś opisałam, po czym na czas jakiś zboczyłam z “czeskiego szlaku”. Aż niedawno, na Targach Dobrej Książki we Wrocławiu przystanęłam przy stoisku Wydawnictwa Afera i wśród moich zdobyczy znalazły się “Pijane banany”.
Praga, lata 80-te. Typowe, komunistyczne osiedle, jakich w tamtej epoce tysiące. Trzech kumpli z osiedla wiedzie dość typowe dla tamtych czasów życie: za dnia obowiązek szkolny, wypełniany z bardzo różną częstotliwością. W domach zapracowane i zatroskane matki oraz ojcowie niewylewający za kołnierz. Popołudniami przesiadują w osiedlowej knajpie popijając piwo. Jeśli do tej mieszanki dodamy czynnik zapalny w postaci wieku naszych bohaterów – a mają oni po lat 16 i wiele fantazji wprost ułańskiej – to mamy prawdziwą bombę. Według dzisiejszego języka powiedzielibyśmy, że chłopaki dużo “trollują”, ale wówczas, w latach 80-tych, kwitowano ich wyczyny zwyczajnym określeniem “młodzieńcze wygłupy”.
“Pijane banany” to książka o młodości i dorastaniu. Trochę w krzywym zwierciadle i na pewno z przymrużeniem oka. Ci, którzy dorastali w klimacie lat 80-tych na takim właśnie osiedlu, gdzie podwórkowa paczka stawała się najmniejszą komórką społeczną, będą czytać “Pijane banany” z łezką w oku.
Petr Šabach napisał też w tej książce o marzeniach i dążeniu do ich spełniania: mimo, że niektóre z nich są niedorzeczne, a z biegiem czasu mogą się wydać wręcz idiotyczne, nie rezygnujmy z ich spełniania. Nawet jak nam nie wyjdzie, to będzie po czym opowiadać. A przecież z takich właśnie przypadków z życia wziętych czerpią mistrzowie anegdoty. Šabach jest nim niezaprzeczalnie, a w “Pijanych bananach” udowadnia, że czeski humor nigdy się nie starzeje.
Zatem, Drodzy Czytelnicy – czechofile i nie tylko- przeczytajcie “Pijane banany”, a jeśli macie ochotę na film, to ekranizacja książki nosząca tytuł “Pupendo” też będzie niezłym wyjściem: