A gdy obejrzysz się za siebie – Juan Gabriel Vásquez

Drodzy Czytelnicy, wspomnienia mają to do siebie, że są całkowicie subiektywne. Mimo, że dotyczą rzeczywistych zdarzeń z naszego życia, przeplatając się z ulotną ludzką pamięcią, tworzą jakby patchwork. Patchwork złożony z faktów i odczuć, widoków i zapachów. Dlatego często te same wydarzenia wspominane są inaczej przez różne osoby. To jest właśnie siłą wspomnień, ta różnorodność, którą daje zanurzenie faktów w indywidualnym odbiorze świata.

Juan Gabriel Vásquez, niekwestionowana gwiazda literatury kolumbijskiej, jeśli nie Ameryki Łacińskiej w ogóle, z pewnością zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego po raz kolejny (a po raz pierwszy w “Kształcie ruin“) wziął w swoje ręce prawdziwe wydarzenia i stworzył z nich fascynującą mieszankę prawdy z fikcją. Prawdziwe postaci i wydarzenia ubrał w tylko i wyłącznie prawdopodobne okoliczności, odczucia i więzi. I tak powstała jego ostatnia powieść “A gdy obejrzysz się za siebie”. Bohaterowie i ogólny zarys fabuły również są tu prawdziwe, ale całość jest opowieścią, gdzie ziarna prawdy mieszają się z fikcją. Na potwierdzenie możemy zacytować pierwsze zdania od posłowia autora: “A gdy obejrzysz się za siebie” jest dziełem fikcyjnym, ale nie ma w nim wyobrażonych epizodów”.

“A gdy obejrzysz się za siebie” rozpoczyna się współcześnie, jest rok 2016 a kolumbijski reżyser Sergio Cabrera uczestniczy w Barcelonie w jubileuszowej retrospektywie swojej twórczości. Te dni są dla niego dość trudne: Sergio dowiaduje się właśnie od swojej siostry, Marianelli, o śmierci ich ojca – Fausta Cabrery. To powoduje, że odbywa swoją własną, prywatną retrospektywę: zaczyna wspominać dzieje swojej rodziny.

Biografię Fausta Cabrery i jego żony Marii Luz, oraz ich dzieci: Sergia i Marianelli ciężko jest streścić, bowiem jest zagmatwana i pełna zwrotów akcji. Na szczęście, jest Juan Gabriel Vásquez i jego niepowtarzalny pisarski styl. Język prosty, nieskomplikowany przedstawiający historyczno – biograficzne zawiłości. Drodzy Czytelnicy, nie każdy autor to potrafi!

Fausto Cabrera wraz ze swoją rodziną, zmuszony do ucieczki z Hiszpanii przez wojnę domową, po krótkim przystanku na Dominikanie, osiedla się w Kolumbii. Poczuwszy powołanie już w trakcie migracyjnej tułaczki, postanawia zostać aktorem. W Kolumbii jego kariera rozkwita, Fausto gra w teatrze, jest jednym z fundatorów telewizji kolumbijskiej, występuje w audycjach radiowych. Ma rozpoznawalność i prestiż. Poznaje swoją przyszłą żonę, Luz Elenę, na świat przychodzą ich dzieci – Sergio i Mariannella. I wydawałoby się, że tu można by powiedzieć “żyli długo i szczęśliwie”, a okazuje się, że nie! Tutaj historia dopiero się zaczyna. O Fauscie Cabrerze mówiono, że “stał się Kolumbijczykiem paszportem i sercem”. A co to za Kolumbijczyk, którego nie obchodzi polityka, prawda? Fausto angażuje się w nią bardzo mocno, wierzy w utopię komunizmu i kiedy otrzymuje propozycję wyjazdu z rodziną do maoistycznych Chin, aby tam stać się działaczem na rzecz rewolucji Mao Zedonga, decyduje się na bez wahania. Po pewnym czasie kolumbijska partia upomina się o rodzinę Cabrerów, i najpierw rodzice, a potem Sergio i Marianella wracają do Kolumbii, aby tam zasilić szeregi komunistycznej partyzantki i nadal walczyć o rewolucję.

Jak to mam w zwyczaju, nie zdradzę Wam jak kończy się historia w Kolumbii, ale domyślić się możemy, że jeśli na początku powieści poznajmy Sergia jako reżysera, to chyba ta rewolucja mu się do końca nie udała… Polecam, przeczytajcie.

Ja mogę jedynie podpowiedzieć stwierdzeniem, że “A kiedy obejrzysz się za siebie” to, między innymi, książka o umiejętności rewizji własnych poglądów. Jednak przede wszystkim, o umiejętności spojrzeniu w swoją przeszłość i pozwoleniu sobie na pogodzenie się z nią.

Drodzy Czytelnicy, w swojej powieści Vásquez zawarł przesłanie, że życie jest niczym dżungla. A każdy z nas ma za sobą swoją drogę, którą wydeptał w tej dżungli życia wydeptał. Przed sobą zaś ma gąszcz, który karczuje swoimi decyzjami, niczym tropikalny las maczetą. Stąd tytuł. W dżungli możesz zobaczyć ścieżkę, którą za sobą zostawiasz, ale przed sobą jej nie widzisz, dopiero ją tworzysz, przebijając się przez gąszcz…

“A gdy obejrzysz się za siebie” to cytat, który Vasquez zapożyczył od poety Antonia Machado, z wiersza “Caminante, no hay camino” – “Wędrowcze, nie ma drogi”. Poniżej zapraszam, Drodzy Czytelnicy, przeczytajcie wiersz w polskim przekładzie:

Wszystko przemija i wszystko zostaje
Przechodzimy przez życie
Wydeptując w nim ścieżki
Ścieżki w wielkim morzu

Nie szukałem nigdy sławy
Nie chciałem też słów mych zapisać
i w ludzkiej pamięci, zostawić na zawsze
Kocham je po prostu
Lekkie, delikatne
Jak bańki mydlane

Lubię patrzeć, gdy błyszczą w słońcu,
Kąpią się w czerwieni
Unoszą się w błękicie nieba
Wibrują, drżą i niespodziewanie pękają…

Nie szukałem nigdy sławy

Wędrowcze, droga to twoje ślady
i nic więcej
Wędrowcze, nie ma drogi
Tworzysz ją ze swych kroków

Idąc, zostawiasz w życiu ścieżkę
I gdy obejrzysz się za siebie
Zobaczysz szlak
Którego nikt nie przemierzy ponownie

Wędrowcze, nie ma drogi
Tylko ślady na morzu…

Dawno temu, gdzie las
dziś w ciernie stoi przystrojony
brzmiał donośnie  głos poety

“Wędrowcze, nie ma drogi
Tworzysz ją ze swych kroków…”

Cios za ciosem, wers za wersem…

I umarł poeta, od domu daleko
I obca go ziemia przykryła
A gdy wyruszał, słyszano że płakał

“Wędrowcze, nie ma drogi
Tworzysz ją ze swych kroków…”

Cios za ciosem, wers za wersem…

Kiedy szczygieł nie może już śpiewać
Kiedy poeta jest pielgrzymem
Kiedy modlitwa zdaje się na nic

“Wędrowcze, nie ma drogi
Tworzysz ją ze swych kroków…”

Cios za ciosem,
wers za wersem.

Albo posłuchajcie w wersji muzycznej, zaśpiewanego przez Joana Manuela Serrata, w oryginalnej wersji językowej:

Prawda, że piękne?