Zaginione Miasto Boga Małp – Douglas Preston
Któż nie lubi, Drodzy Czytelnicy, czytać o dalekich krainach, tajemniczych miejscach i ukrytych w nich skarbach? Kiedyś czytaliśmy Juliusza Verne’a czy Jacka Londona, a dziś, jeśli chcemy się przenieść gdzieś w egzotyczne klimaty wcale nie musimy sięgać do powieść. Wystarczy dobrze napisane non-fiction!
Właśnie taka przygoda czytelnicza zdarzyła mi się przy okazji lektury reportażu Douglasa Prestona “Zaginione Miasto Boga małp”. Drodzy Czytelnicy, o Półwyspie Jukatan, konkwiście oraz starożytnyh cywilizacjach Majów i Azteków napisano już wiele, nawet na tym blogu taki powieściowy wątek się pojawił…
Ta tematyka kojarzy się nam z przygodami rodem z “Indiany Jonesa”, a nie z trudną, żmudną i niebezpieczną pracą archeologów lub naukowców innych dziedzin, prawda? Jak się domyślacie, przeciętny czytelnik, postawiony przed wyborem: awanturnicza przygodówka czy naukowe opracowanie, raczej wybierze to pierwsze…
A gdyby tak te dwie opcje połączyć? Douglas Preston – autor thillerów i dziennikarz – porwał się na taki właśnie pomysł, i muszę przyznać, że wyszło to mu to całkiem dobrze. Nawet bardzo dobrze, biorąc pod uwagę, że “Zaginione Miasto Boga Małp” stało się najgłośniejszą premierą non-fiction roku 2017.
We wschodnim Hondurasie rozciąga się spory obszar deszczowego lasu zwany Mosquitią. Można zaryzykowć stwierdzenie, że jest to jeden z nielicznych terenów na Ziemi praktycznie nietknięty przez człowieka. Dlaczego? Mosquitia bowiem jest dżunglą tak gęstą, tak wilgotną i tak niebezpieczna, że nawet badacze kultury Majów, archeolodzy i poszukiwacze skarbów boją się tam zapuszczać. Co więcej, wieloletnia niestabilność sytuacji politycznej Hondurasu spowodowała, że część obszarów lasów deszczowych w bezpośrednim sąsiedztwie Mosquitii znalazły się we władaniu narkotykowych gangów.
Okazuje się, że Mosquitia skrywa wiele tajemnic. Już od czasów Cortésa powtarzana jest legenda, wg której w nieprzebytych lasach Moquitii, gdzie panujący klimat jest dla człowieka zabójczy, i na każdym kroku czyhają na niego śmiertelnie jadowite węże, istniało wielkie, bogate i świetnie prosperujące miasto. Jego założyciele, jak badacze zdołali stwierdzić, należeli do całkiem nieznanej kultury, która żyła w podobnej epoce, jak znani i przebadani przez naukę Majowie. Nazwano je Białym Miastem czyli Ciudad Blanca, lub też Miastem Boga Małp. Legendę, wg której ten kto odkryje miasto zostanie pochłonięty przez dżunglę, podsyca fakt, iż faktycznie, niejeden poszukiwacz przygód ze swojej ekspedycji do Mosquitii nie powrócił…
Douglas Preston, który publikuje, między innymi, dla National Geographic “załapał” się na naukową wyprawę mającą na celu przebadanie terenu Mosquitii i natrafienie na ślad, jeśli faktycznie istniało, legendarnego Ciudad Blanca. “Zaginione Miasto Boga Małp” to niesamowity reportaż o przygotowaniach do wyprawy oraz samej ekspedycji. Czyta się go jednym tchem. Autor dołącza do ekipy badawczej złożonej z wielu specjalistów z różnych dziedzin, w tym oczywiście archeologów, znawców środkowoamerykańskich kultur oraz niesamowitych fachowców od lokalizacji georadarowej. Preston wspaniale opisuje, jak członkowie ekipy działają, uzupełniając się nawzajem i fascynujące odkrycia, jakich uda im się dokonać.
Jednak jest w błędzie ten, Drodzy Czytelnicy, kto spodziewa się tylko i wyłącznie sensacji związanej z pobytem w honduraskiej dżungli i eksploracją legendarnego, zaginionego miasta. Reportaż Prestona to coś więcej. Zapiera dech w piersiach przygoda naukowców, przeraża nieprzystępna Mosquitia i momentami ma się wrażenie, że czytamy powieść przygodową. Jednak po chwili autor wymusza na nas refleksję.
Po pierwsze, o tym, że praca naukowa, a zwłaszcza ta w terenie, jest niesłychanie żmudna, trudna i bywa niebezpieczna. Nie zostawia też bez krytyki naukowego światka…
Po drugie, Douglas Preston zwraca uwagę na to, jak ingerencja naszej europejskiej kultury zmieniła losy rdzennych Amerykanów. Jak bardzo bezrefleksyjne są często działania człowieka z tak zwanych krajów wysokorozwiniętych, i jak bardzo zagraża on innym, bardziej bezbronnym kulturom. I wreszcie, Preston stawia pytanie, jak długo jeszcze będziemy mogli postępować wbrew naszej Planecie, zanim dokonamy samozniszczenia? Dostaje się od Prestona również koncernom farmaceutycznym i cywilizacji pieniądza, w której żyjemy.
Jeśli chodzi o stronę merytoryczną, trudno mi oceniać, z archeologią wspólnego nie mam nic, jednak zarys historii, którą opowiada Douglas Preston w swojej książce, jeśli się przyłożyć, to można odszukać.
Dlatego właśnie, Drodzy Czytelnicy, “Zaginione Miasto Boga Małp” to niesamowity reportaż. Szczypta adrenaliny i emocji połączona z myślą, że może wcale nie jesteśmy tacy wspaniali, za jakich się uważamy, stawiający zarazem pytanie czy mamy prawo do zagarniania Ziemi tylko dla siebie, nawet jeśli tłumaczymy to celami naukowymi…
W tym kontekście, przemyślenia Douglasa Prestona stają się bardzo podobne do refleksji Hanyi Yanagihary z powieści “Ludzie na drzewach“.
Drodzy Czytelnicy, obie lektury polecam i zachęcam do ich przeczytania, w końcu dalekich i egzotycznych podróży nigdy nie za wiele, nawet jeśli tylko na stronach książki…