TOPR. Żeby inni mogli przeżyć – Beata Sabała – Zielińska

Drodzy Czytelnicy, po Tatrach chodzę od lat. I od lat powtarzam, drepcząc po górskich ścieżkach, taki żart: “oj żeby nas stąd TOPR nie ściągał”. Nie myślcie, Drodzy Czytelnicy, że do górskich wypraw podchodzę nonszalancko. Nie! Pierwsza i najważniejsza tam zasada to pokora i respekt! Zarówno do gór jak i do ludzi, którzy narażają swoje życie, aby innych z gór bezpiecznie, w sytuacji zagrożenia, sprowadzić.

Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe zawsze było dla mnie, i zapewne dla wszystkich górskich turystów, wyznacznikiem odwagi, poświęcenia, wielkiego profesjonalizmu i wysokogórskiego doświadczenia. TOPR, jeśli chodzi o nasze najwyższe i jedyne w swoim rodzaju góry, jest ogromnym autorytetem. Czerwony polar TOPR -owców budził i budzi szacunek.

Jednak jak wygląda praca TOPR-u od kuchni, jak organizuje się akcje ratunkowe, jakie są zasady przyjmowania do TOPR-u ochotników i czy wszyscy ratownicy pracują pro publico bono – tego nie wiedziałam. Nie wiedziałam również, jak wyglądają poszczególne dziedziny ratownictwa górskiego, czy też jakie przepisy je regulują, ani jakie dokładnie uprawnienia mają górscy ratownicy.

A okazuje się, że są to fascynujące szczegóły, których pewnie nigdy bym nie zgłębiła, gdyby osoba, która przeszła ze mną niejeden szlak, nie poleciła mi książki Beaty Sabały – Zielińskiej “TOPR. Żeby inni mogli przeżyć”.

Beatę Sabałę – Zielińską już znacie, jeśli nie jej głos z Radia Zet, to z mojego opisu jej innej książki “Pięć Stawów. Dom bez adresu” na pewno. Kiedy wpadła na pomysł napisania książki o Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym, zwróciła się z tą ideą do Naczelnika TOPR-u, Jana Krzysztofa. Ten nie powiedział “nie”, i swoje zielone światło na wywiad -rzekę z ratownikami TOPR-u dał, stwierdzając jednak, że nie sądzi aby chłopaki chcieli o swojej pracy opowiedzieć dziennikarce.

No cóż, opowiedzieli! Bardzo rzeczowo, szczegółowo i profesjonalnie.

O historii ratownictwa górskiego w Polsce, o tym, jak aktualnie wygląda służba w Pogotowiu. Jaką ścieżkę należy przejść, aby zostać członkiem TOPR-u. Czy można to robić zawodowo czy tylko ochotniczo. Opowiedzieli również, z jakimi problemami borykają się na co dzień, i jak pozyskują fundusze.

Z “TOPR. Żeby inni mogli przeżyć” dowiemy się również, że mamy w naszych Tatrach jedną z lepiej wyszkolonych służb ratownictwa górskiego na świecie, od której uczą się nawet służby alpejskie. Jest to bardzo elitarne grono wspaniale wyszkolonych specjalistów od ratownictwa ścianowego technikami linowymi, ratownictwa z wykorzystaniem śmigłowca i ratownictwa jaskiniowego. Wszystkich ratowników łączy zaś to, że oprócz wysokiego poziomu umiejętności i ogromnego doświadczenia, mają w sobie chęć, aby pomagać innemu człowiekowi. Z książki Beaty Sabały – Zielińskiej dowiecie się, że jest to podstawowy element tej służby – chęć niesienia pomocy.

Tatry, jak każde wysokie góry, są nieobliczalne. I dlatego nie ma dwóch identycznych akcji ratunkowych. O tym, jakie działania ratunkowe będą najodpowiedniejsze w danej sytuacji, i jakie środki są do tego potrzebne, TOPR-owcy muszą decydować szybko. Jednak zawsze z takim samym zaangażowaniem, obojętnie czy chodzi o skręconą na szlaku kostkę, czy upadek z dużej wysokości. Każdy turysta w tarapatach jest dla nich tak samo ważny. Po tej lekturze nabrałam jeszcze większego szacunku: zarówno dla majestatu gór, i tych ludzi, którzy choć dla zwykłego śmiertelnika są super-bohaterami – tylko że zamiast pelerynki noszą czerwony polar – wydają się być bardzo skromni i wcale za bohaterów się nie uważają.

Ani Beata Sałaba – Zielińska, ani udzielający jej wywiadu ratownicy nie chcieli, aby “TOPR. Żeby inni mogli przeżyć” stało się moralizatorskim monologiem pouczającym niefrasobliwych turystów. Mimo to, ten temat też przewinął się przez rozmowy autorki z TOPR-owcami. Drodzy Czytelnicy, w Tatry jeździ coraz więcej ludzi. Raz, że pandemia – dużo z nas rezygnuje z wypraw zagranicę. Dwa – Internet. Dostęp do dość taniego sprzętu turystycznego, map, blogów z opisami przejść. Wiedzę o górach coraz łatwiej zdobyć, coraz łatwiej jest górską wyprawę zorganizować. Niby dobrze, ale z każdego ułatwienia i technologii należy korzystać z głową. A że nie wszyscy tak robią, widać po tym, że dość często wysoko w Tatrach nagle znajdują się osoby, które trafiły tam całkiem przypadkowo… Kiedyś z przyjaciółką wysiadłyśmy z kolejki na Kasprowym Wierchu, w celu przejścia dalej czerwonym szlakiem przez Czerwone Wierchy. Mimo, że znałyśmy ten szlak, pro forma wyjęłyśmy z plecaka mapę aby rzucić na nią okiem przed podjęciem wędrówki. Nagle otoczyło nas chyba z dziesięć osób, proszących czy mogą na chwilę spojrzeć na naszą mapę (zwykła, papierową). Jak się okazało, nikt nie miał przy sobie tradycyjnej mapy… Nie zapomnieli zabrać z pensjonatu, nie zgubili jej przypadkiem. Po prostu o tym nie pomyśleli! Niektórzy byli z dziećmi…

Tym, którzy nie wiedzą dlaczego GPS w komórce może pomóc, ale nie może być jedynym narzędziem nawigacyjnym w górach, lektura książki Beaty Sabały – Zielińskiej bardzo się przyda.

Ja byłam sytuacją na Kasprowym zbulwersowana. A przecież zatrzymano mnie tylko na kilka minut, aby ktoś sobie zerknął na mapę. Co zatem mają myśleć TOPR-owcy, kiedy turyści z własnej winy i z powodu własnej nieodpowiedzialności znaleźli się tam, gdzie nie powinni, lub weszli za wysoko, jak na swoje umiejętności? Myślą swoje ale wyjdą po każdego, i każdego postarają się sprowadzić bezpiecznie na dół. Często w nocy, niezależnie od pogody i pory roku. I nawet nie zrugają nikogo za to, że zachował się nieodpowiedzialnie, bowiem starają się nikogo nie oceniać i podchodzić profesjonalnie do wszystkich sytuacji. Spróbujmy jednak dołożyć wszelkich starań, Drodzy Czytelnicy, aby TOPR-owcom nie dokładać pracy. W końcu narażają dla nas swoje życie…

Beata Sabała-Zielińska pociągnęła dalej swój projekt rozmów z ratownikami. W drugim tomie: “TOPR 2. Nie każdy wróci” porusza właśnie ten aspekt pracy ratowników: śmierci w górach i zagrożeń, które codziennie biorą na swój kark, aby nieść pomoc innym. Każdy kto zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa gór, wie, że to one zdecydują czy z nich wrócimy…

I nie ma tu wyjątków, czerwony polar TOPR-owca też przed wyrokami gór nie chroni…

“TOPR 2. Nie każdy wróci” właśnie do mnie jedzie w paczce z księgarni, ale już teraz wiem, że będzie lekturą bardzo emocjonalną.

Zapraszam, przeczytajcie oba tomy o dzielnych TOPR-owcach – to książki o ludziach z pasją, z pasją napisane !