Pięć stawów. Dom bez adresu – Beata Sabała – Zielińska
Drodzy Czytelnicy, prawdziwi przyjaciele znają nas lepiej niż my sami. Znają nasze reakcje i upodobania. Wiedzą co nas cieszy, a co nam przeszkadza. Doskonale zatem wiedzą, jaka książka się nam spodoba.
Nie mogło być inaczej, kiedy niedawno otworzyłam urodzinowy prezent od mojej najlepszej przyjaciółki. Przeszłyśmy razem wiele górskich szlaków, niejednokrotnie zdarłyśmy pięty do krwi na tatrzańskich drogach, motywowałyśmy się nawzajem we wspinaczce na szczyt i wspólnie podziwiałyśmy widoki siedząc na granitowych wierzchołkach. To były te chwile, kiedy zwykła kanapka z mielonką smakuje najlepiej na świecie. Gdy schodząc z góry człowiek ogląda się za siebie i spogląda na szczyt, na którym był przed chwilą, a jego mózg zalewa wręcz ocean endorfin. Zatem, nie mogło być inaczej… na moje niedawne, okrągłe zresztą, urodziny, oprócz pięknej mapy-zdrapki polskich Tatr, dostałam też książkę Beaty Sabały – Zielińskiej “Pięć Stawów. Dom bez adresu”.
“Z Zakopanego Beata Sabała – Zielińska” – tymi słowy zazwyczaj żegnała się ze słuchaczami autorka “Pięć Stawów. Dom bez adresu”. Była bowiem od wielu lat dziennikarką i korespondentką radiową, która opowiadała słuchaczom o tym, co się dzieje na Podhalu. Stąd właśnie kojarzyłam Beatę Sabałę-Zielińską, jednak niekoniecznie zdawałam sobie sprawę, że jest autorką książek o tematyce tatrzańskiej, między innymi bardzo ciekawego “TOPR. Żeby inni mogli przeżyć”. Zatem, odpakowując mój urodzinowy prezent radość była podwójna: moje ukochane Tatry i ciekawa autorka.
Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich jest najwyżej położonym schroniskiem w polskiej części Tatr. Dla wtajemniczonych to tzn. “Piątka” lub “Pięcistawy”. Tu nie da się dojechać, a i dojść czasami może być trudno. Miejsce to niesamowite, wręcz kultowe wśród fanatyków tatrzańskich ścieżek. Któż by tam nie zaszedł choćby raz podczas wędrówki? Któż by się nie skusił na słynną, pyszną szarlotkę?
“Piątkę” od wielu, wielu lat prowadzi ta sama podhalańska rodzina Krzeptowskich, związana również z innymi tatrzańskimi schroniskami, np. na hali Ornak czy też w Dolinie Chochołowskiej.
Obecny budynek schroniska jest piątym z kolei wybudowanym w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Pierwsze zaś schronienie dla turystów w dolinie powstało jeszcze 1897 roku! O historii schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich i ludziach którzy je założyli, prowadzili i gospodarzą w nim do dziś jest “Pięć Stawów. Dom bez adresu”.
Beata Sabała – Zielińska opowiada o historii tego niesamowitego miejsca, przytaczając zachowany pamiętnik pierwszej gospodyni – pani Marii Krzeptowskiej (to właśnie wg przepisu pani Marii robiona jest emblematyczna wręcz szarlotka). Rozmawia też z obecnymi menedżerkami schroniska – Martą i Marychną – wnuczkami Marii Krzeptowskiej. Jak prowadziło się schronisko kiedyś i dziś? Z jakimi problemami musi się mierzyć personel schroniska? Jak to jest żyć i pracować na wysokości 1671 m n.p.m.? Jak wygląda logistyka dnia codziennego, choćby zaopatrzenie schroniska w żywność i inne niezbędne produkty? Jakie wyzwania dziś, przy ogromnym wzroście ruchu turystycznego w Tatrach, ma przed sobą obsługa turystyki górskiej? Wreszcie, co o tym wszystkim myślą dzieci obecnych gospodyń “Piątki”? Czy przejmą schedę i zwiążą swoje życie ze schroniskiem? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedzi w “Pięć Stawów. Dom bez adresu”.
Przeczytacie w tej książce nie tylko o funkcjonowaniu schroniska i jego codziennej obsłudze czyli o pracy ludzi niewidocznych na pierwszy rzut oka, która pozwala nam zejść ze szlaku i spokojnie odpocząć, delektując się szarlotką. “Pięć Stawów. Dom bez adresu” opowie Wam, przede wszystkim, o miłości do gór. O szacunku do nich. O tym, jak bardzo potrafią być okrutne, ale też i odwdzięczyć się najwspanialszymi widokami, gdy podchodzimy do nich z respektem. Pojawią się także ciekawe wątki dotyczące lat wojennych, kiedy to przez tatrzańskie szczyty biegły kurierskie szlaki.
Zaś cała ta opowieść nie byłaby możliwa, gdyby Beata Sabała – Zielińska nie wykonała dobrej i żmudnej reporterskiej roboty. Dbałość o szczegół, dobra dokumentacja, ciekawa bibliografia – to wielkie plusy tej książki!
Drodzy Czytelnicy, mimo, że obecnie mieszkam daleko od Tatr, i dane jest mi brnąć pod górę tatrzańskimi ścieżkami raz, najwyżej dwa razy do roku, to od zawsze, od pierwszego przebytego szlaku (do Doliny Pięciu Stawów Polskich notabene…) czułam, że Tatry to nie są zwykłe góry. To stan umysłu!
Zatem, ja Drodzy Czytelnicy, słuchając cytowanej w książce piosenki Czesława Niemena:
zabieram się do planowania kolejnych tras i przejść, a Was zapraszam na literacką wycieczkę do najwyżej położonego schroniska górskiego w Polsce.