Potosí. Góra, która zjada ludzi – Ander Izagirre

Drodzy Czytelnicy, w poprzednich postach gdzieniegdzie napomknęłam, że ostatnio przechodzę pewien czytelniczy kryzys. Nie rzuciłam czytania, co to, to nie! Jednak nie mogę znaleźć powieści, która by mnie zachwyciła i porwała. Brakuje mi tego uczucia, kiedy nie można się od książki oderwać i zamiast iść spać powtarza się jak mantrę “jeszcze tylko jeden rozdział”.

Dlatego też, naturalnie zwróciłam się w stronę gatunków non-fiction. Okazuje się, że życie może kreślić takie historie, o jakich się nam nawet nie śniło, a żeby nam na grzbiecie skóra cierpła od samego czytania, wcale nie trzeba literackiej fikcji!

I tak buszując po sieci w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego reportażu natknęłam się na tegorocznego laureata Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego – “Potosí. Góra, która zjada ludzi” hiszpańskiego reportera, publikującego m.in. w National Geographic, Andera Izagirre.

“Potosí. Góra, która zjada ludzi” zabiera nas do współczesnej Boliwii, do rejonu miasta Potosí, które leży wysoko w Andach, u podnóża góry Cerro Rico de Potosí. Góra ta, nazywana w języku Keczua Sumaq Urgu, przez hiszpańskojęzycznych najeźdźców nazwana najpierw po prostu Cerro de Potosí, bardzo szybko zmieniła swoją nazwę na Cerro Rico, co dosłownie oznacza “Bogaty Szczyt”. Dlaczego? W swoim wnętrzu chowa bowiem niesamowite bogactwo żył srebra i innych metali, np. miedzi.

Miejsce to było już znane i eksploatowane przez Inków, jednak tragedia tego miejsca zaczyna się wraz z … oczywiście! przybyciem hiszpańskich konkwistadorów. Już wtedy Hiszpanie, zdawszy sobie sprawę z bogactwa kryjącego się we wnętrzu góry, rozpoczęli bezlitośnie wykorzystywać niewolniczą pracę tubylców w kopalnianych korytarzach. Pochłonęło to wiele ofiar, które umierały w wypadkach (BHP wówczas nie istniało) lub na krzemicę płuc. I zapewne myślicie, Drodzy Czytelnicy, że jeśli piszę o tym w czasie przeszłym, to dlatego, że od czasów Hermana Cortésa wiele się zmieniło…

Otóż nie! I o tym właśnie jest reportaż “Potosí. Góra, która zjada ludzi”. Główną bohaterka reportażu jest Alicia – poznajemy ją jako 14 – letnią (sic!) dziewczynkę pracującą na nocnej zmianie w jednej z licznych kopalń eksploatującej złoża Cerro Rico. Tak, Drodzy Czytelnicy, w XXI wieku są nadal miejsca na Ziemi, gdzie dzieci pracują ponad siły… Alicia pracuje, aby pomóc matce, która jest schorowaną wdową po górniku zmarłym na krzemicę. Ma młodszą siostrę, oraz starszego brata, który także pracuje w kopalni od najmłodszych lat. Harują na najniższą stawkę, żyją z dnia na dzień, mieszkając w baraku przy jednym z wyrobisk. Alicia, która pracuje w kopalni wbrew przepisom, bez jakiegokolwiek ubezpieczenia, bez pracowniczych świadczeń ani emerytalnych ani zdrowotnych, jednocześnie chodzi do szkoły i uczy się. Ander Izagirre pod pretekstem jej historii prowadzi nas przez historię Boliwii, opowiada o tym, jak rozwijało się górnictwo na Cerro Rico, i dlaczego najpierw konkwistadorzy, potem koloniści, a obecnie dziki kapitalizm może bezkarnie wykorzystywać pracowników, w tym dzieci. Izagirre okazuje nam mechanizmy prowadzące do stanu, w którym boliwijski rząd jest bezsilny wobec tego wyzysku, a jednocześnie, dla tych, którzy nie znają dobrze historii Ameryki Południowej (a więc i dla mnie), kreśli rys historyczny tego kraju. Dzięki temu “Potosí. Góra, która zjada ludzi” staje dla czytelnika jednocześnie i reportażem i książką popularno – naukową. Ciekawą, przedstawiającą konkretnych ludzi i ich problemy, a zarazem wyjaśniającą mechanizmy (także te działające na poziomie międzynarodowym), które do nich doprowadziły. Ander Izagirre towarzyszy Alici przez dobrych parę lat, możemy zatem zobaczyć, jak kończy się jej historia. Tego jednak nie mam zamiaru Wam zdradzać, Drodzy Czytlenicy. Alicia i jej opowieść czekają na Was na kartach reportażu.

Drodzy Czytelnicy, “Potosí. Góra, która zjada ludzi” to historia o dziewczynce, która mimo wszystko walczy o lepsze jutro swojej rodziny. To historia o sile charakteru i o dążeniu naprzód, nawet jeśli okoliczności temu nie sprzyjają.

W szerszym zaś kontekście, “Potosí. Góra, która zjada ludzi” jest o odwiecznym problemie nierówności społecznych i wyzysku ludzi słabszych przez tych silniejszych. Poza tym, dla nas, dla których często największym problemem jest wybór, gdzie pojedziemy w tym roku na wakacje, takie reportaże jak “Potosí. Góra, która zjada ludzi” służą jako zimny prysznic. Przypominający nam, że na świecie są takie miejsca, gdzie ludzie żyją na mniej niż jednego dolara dziennie, pracują w upokarzających warunkach, umierają na choroby przez to wywołane, a wizyta u lekarza jest dla nich nieosiągalnym dobrem luksusowym. I pozwala nam docenić to, co mamy wokół siebie.

I wreszcie, “Potosí. Góra, która zjada ludzi” to próba zastanowienia się, dlaczego? Skąd przyzwolenie na taki stan rzeczy? Czemu nie można procederu wyzysku zakończyć? Czy brakuje dobrej woli, środków? Kto ponosi za to winę? Rządy, społeczeństwa? Autor pozostawia te pytanie bez odpowiedzi, ale wskazuje na nas palcem i pyta, czy przypadkiem my, ludzie szeroko pojętego Zachodu, nie jesteśmy chociaż trochę za to odpowiedzialni?