Orkierstra bezbronnych – Chigozie Obioma
Chigioze Obioma, nigeryski pisarz młodego pokolenia, dwa razy już triumfował na liście finalistów Nagrody Bookera. Niezły wynik jak na niedawnego debiutanta, przyznajmy. Dla przypomnienia, Drodzy Czytelnicy, Obioma zadebiutował powieścią “Rybacy” w roku 2014 (w Polsce ukazała się w 2016 roku). Opisał w niej historię braci, którzy uwierzyli w istnienie klątwy, co doprowadziło ich do zguby. Tym razem, w “Orkiestrze bezbronnych” Obioma poruszył inny temat, jednak nie przestał obracać się wokół zagadnień związanych z nieodwołalnością ludzkiego losu.
“Orkiestra bezbronnych” to opowieść o młodym Nigeryjczyku, Chinonso, który prowadzi skromne i poukładane życie. Jest biedny, ale ma niewielką farmę drobiu i dom odziedziczony po ojcu. Trzeba trafu, że na jego drodze staje piękna Ndali, córka bogatego i wpływowego człowieka. Jak się można spodziewać, młodzi zakochują się w sobie, jednak jest to miłość tyle piękna i szczera, co niemożliwa. Rodzina Ndali nie zgadza się na jej małżeństwo ze zwykłym, niewykształconym farmerem. Chinonso, osaczony przez bliskich ukochanej decyduje się sprzedać wszystko, co posiada, aby zdobyć wyższe wykształcenie za granicą. Stawiając wszystko na jedną kartę, nie spodziewa się, że zostanie perfidnie oszukany, a jego życie skomplikuje się ponad miarę.
“Orkiestra bezbronnych” została nazywana współczesną Odyseją. Nie bezzasadnie, w końcu Chinonso musi przebyć niemałą drogę, aby spróbować odzyskać narzeczoną. Czy Ndali na niego wiernie czekała, jak Penelopa na Odysa, musicie sprawdzić sami. Wówczas przekonacie się, że wątek niemożliwej miłości i drogi do odzyskania tego, co stracone, stał się dla Obiomy tylko pretekstem do snucia opowieści o wiele głębszej.
A o czymże to opowieść ? Aby do tego dojść, musimy powiedzieć sobie wpierw kilka słów o narracji. Obioma oddał głos w powieści … duchowi opiekunowi bohatera, Chi. Tym samym nawiązał do swych nigeryjskich korzeni, gdyż koncepcja ducha stróża wywodzi się z kosmologii ludu Igbo, z którego pochodzi sam autor. Chi, jak wspomniałam jest duchem – stróżem, jego zadaniem jest chronić swojego gospodarza. Jednak nie ma możliwości ingerowania w decyzje człowieka, nad którym sprawuje pieczę. Może mu podsuwać myśli i pomysły, jednak to człowiek ma wolną wolę i moc sprawczą. Chi oczywiście zna myśli i motywacje swojego podopiecznego, dlatego kiedy ten umiera, Chi udaje się przed bóstwo Chukwu, aby dać świadectwo na temat życia swojego gospodarza.
Osadzenie narracji w świecie duchowym, opowiedzenie historii Chinonso przez istotę bezcielesną, poddaną kosmologicznym prawom afrykańskich wierzeń sprawia, że “Orkiestra bezbronnych” jest lekturą z pogranicza światów. W ten sposób udało się Obiomie ukazać dwie rzeczy. Przede wszystkim, umysł człowieka “od środka”. Wszystko, co czuje, jakie podejmuje decyzje, jak postrzega świat – fakt, że opowiada nam o tym Chi, a nie inny człowiek, pozwala na perspektywiczne przyjrzenie się meandrom człowieczego umysłu. W tym sensie, narracja snuta przez Chi jest dla nas jak spojrzenie w lustro (lub krzywe zwierciadło).
Następnie, zestawienie wierzeń ludu Igbo, starej wiary ojców, jak nazywa ją autor, z realiami współczesnej Nigerii, pokazuje, jak bardzo kraj ten stoi w rozkroku. Z jednej strony całkiem niesamowite i od lat niezmienne postrzeganie świata, mądrość ojców przedstawiana przez Chi naprawdę zachwyca. Z drugiej zaś strony, wkraczająca coraz głębiej globalizacja, przyniesiona przez cywilizację białego człowieka. Czy te kultury można pogodzić? Czy stare wierzenia Igbo przetrwają?
To natomiast prowadzi nas do kolejnego tematu, który w “Orkiestrze bezbronnych” poruszył Obioma. Globalizacja pociąga za sobą imigrację, wyruszanie setek młodych ludzi w celu szukania lepszego życia. Nie ucieknie od tego i Chinonso. On i jemu podobni, współcześni Odysi, będą często musieli postawić wszystko na jedną kartę, aby spróbować swojego szczęścia. To są właśnie ci tytułowi “bezbronni”. Rzuceni w wielki świat, niekoniecznie go rozumiejący, pragnący po prostu lepszego jutra. Tytuł oryginału powieści to zresztą “An orchesta of monorities”, który w kontekście tematu tak aktualnego, jakim jest dzisiaj imigracja, wydaje się jeszcze bardziej wymowny.
Na koniec, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że “Orkiestra bezbronnych” to również powieść o podziałach społecznych, i o tym, jak bardzo trudna, lub niemal niemożliwa, jest do przeskoczenia przynależność do klasy społecznej, dojdziemy do “ulubionego” tematu Chigioze Obiomy. Niemożliwość wpływu jednostki na własny los, nieuchronność przeznaczenia. To już Obioma pokazał w “Rybakach”, w “Orkiestrze bezbronnych” rozwinął. Czyżbyśmy nie mieli wpływu na to, co nam się przydarza? A jeśli ten wpływ mamy, to w jakim stopniu? Skoro dano nam wolę, i możliwość decydowania o sobie, a na straży postawiono Chi, aby nad nami czuwało, czemu tak często to okoliczności przejmują dowodzenie? Czy nasz los, to tylko wypadkowa zbiegów okoliczności i splot przypadków?
Takie pytania stawia, Drodzy Czytelnicy, Chigiozie Obioma. Nie bez przyczyny jest uznawany za jednego z ważniejszych pisarzy w swoim pokoleniu. Przygotujcie się więc na duchową ucztę, poprzetykaną bardzo dużą drobiazgowością w opisach. A to, że norweski dziennik “Vart Land” wymienia nazwisko Obioma obok Szekspira, Ibsena i Dostojewskiego, niech będzie dla Was jeszcze jednym argumentem “za”, aby to “Orkiestrę bezbronnych” sięgnąć.